W jednym z popularnych i dobrze znanych tygodników opinii w ostatnim czasie przeczytaliśmy przerażający artykuł – przerażający, bo w skrócie mówiący o tym, iż dzieci w wieku szkolnym, w sporym stopniu nie posiadają podstawowej życiowej wiedzy. Moglibyśmy powiedzieć, jak to – przecież się uczą, przecież placówki edukacyjne, zwłaszcza prywatne prześcigają się w ilości zajęć pozalekcyjnych i nadprogramowych dla dzieci i młodzieży. Przecież rodzice w każde popołudnie wiozą je na dodatkowy angielski, niemiecki, lekcje tenisa i gry na pianinie. No właśnie. I tu się zatrzymajmy. Dzieci w wieku szkolnym nie potrafią zawiązać butów, nie potrafią zapiąć guzika, o jego przyszyciu możemy zapomnieć. Dzieci nie są w stanie zrobić sobie najprostszej formy śniadania – kanapki albo płatków z mlekiem!
Teraz już wiecie, dlaczego napisaliśmy, że artykuł był przerażający. Bo przerażające jest to dokąd zmierzamy, jak wychowujemy dziś dzieci, jak je we wszystkim wyręczamy. Jak wozimy z zajęć na zajęcia, jak nosimy za nie plecak, nie wypuszczamy samemu absolutnie nigdzie i nieustannie kontrolujemy, lękając się o to, czy sobie poradzą. Nie chcemy tutaj powiedzieć, żeby przestać się interesować swoimi dziećmi i nagle wypuszczać je bezwiednie gdzieś na cały dzień. Nie chcemy powiedzieć, iż „bieganie po placu” do upadłego i wracanie z kluczem na szyi w latach 90 było lepszym traktowaniem dzieci. Być może, biorąc pod uwagę to, jak nas traktowano w dzieciństwie, jak bardzo się nami nie interesowano, nie bawiono, nie spędzano czasu razem, a pozwalano na absolutne bieganie samopas po podwórku od rana do wieczora, wpłynęło na to, iż chcemy dla swoich dzieci innego świata i innego życia. Inna sprawa – świat też się zmienił. Chcemy podążać za, chcemy być rodzicami idealnymi, chcemy stworzyć idealne warunki dla dzieciństwa naszych dzieci. Niestety czasami to nam nie wychodzi albo wychodzi za bardzo… Zatem jak wyważyć i jak działać, by nasze dziecko żyło na miarę nowych czasów, ale by przy tym było zaradne, nadal mogło się cieszyć beztroską dzieciństwa i to dzieciństwo po prostu mieć? Tak, trzeba podążać za, ale dając sporą dawkę luzu – przede wszystkim sobie.
I o tym chcemy Wam powiedzieć w kilku zdaniach poniżej. Dajmy sobie czas – razem. Piszemy dziś te słowa, będąc w roli przede wszystkim dziecięcych psychologów, pedagogów specjalnych, ale też rodziców. Chcemy Was zachęcić przede wszystkim do powrotu – powrotu do swojego dzieciństwa, tego dobrego dzieciństwa. Czasu nudy, czasu zabaw swobodnych, kiedy to kształtując swoją wyobraźnię, najlepszym co było to znaleziony patyk i baza w krzakach. Chcemy Was zachęcić do spędzenia czasu z Waszymi dziećmi! Odpuście zajęcia dodatkowe pięć dni w tygodniu, odpuście nieustanne robienie czegoś i wykonywanie zadań. Zabierzcie dziecko pod namiot, zabierzcie nad rzekę. Wiecie co jest najcenniejszym zadaniem dla Waszego dziecka – wspólne upieczenie ciasta, pomalowanie płotu, wyplewienie grządki w ogrodzie. Te momenty – momenty bycia razem i wspólnego, wydawać by się mogło, błahego działania – są najcenniejsze. Nie tylko budują więź między rodzicami a dzieckiem, umacniają ją, nie tylko pozostawią w głowach Waszych dzieci najmilsze wspomnienia z okresu dzieciństwa, ale też stale uczą! Czego? Samodzielności, radzenia sobie w życiu, rozwiązywania problemów, logicznego myślenia. Te „zadania do wykonania” wzmacniają i budują pewność siebie wśród dzieci, poprawiają i wciąż ćwiczą koordynację ręka – oko, zmysł równowagi, sprawność ręki. Wszystko to, co jest niezbędne w dalszej nauce – czytania, pisania, rozwoju umysłowego, przyswajania wiedzy.
Wydaje się, iż trochę się zagubiliśmy w dzisiejszym świecie i chcemy, by nasze dzieci wszystko robiły naj. Nie tylko NAJ-lepiej, ale i NAJ-wcześniej. Zupełnie niepotrzebnie. Zabieramy im – zupełnie nieświadomie i w najlepszej wierze – radość dzieciństwa, zabraliśmy też najbardziej cenną rozwojowo rzecz – zabawę. Tę swobodną, w której to one podejmują aktywność, w której to one dowodzą – prowadzą zabawę. To niezwykle cenna i potrzebna umiejętność. Dlatego zachęcamy Was, by dać więcej luzu – sobie i im.
Jesper Juul – wybitny duński terapeuta rodzin i pedagog w jednej ze swoich książek napisał tak: Dzieciństwo jest jak maraton. My dorośli, możemy stać na trasie, kibicować, podawać napoje i jedzenie, ale dzieci muszą go przebiec same. Z tą myślą Was dziś zostawiamy! Przyszła wiosna – idźcie do lasu, zadziwcie się, poślijcie dziecko samo po drobne zakupy do sąsiedniego sklepu. Czasami warto zrobić niewiele, by osiągnąć bardzo dużo!